Cześć wszystkim
![;-)](./images/smilies/004.gif)
. Choruje na sm w zasadzie od 5 lat, początek jak w większości przypadków pozagałkowe zapalenie nerwu wzrokowego z dnia na dzień całkowita utrata wzroku, potem za pół roku rzut ( dosłownie zwalenie z nóg) i dalej juz co kolejne pół roku w szpitalu na kroplówkach. Przy czym zgłaszałam się jak już praktycznie nie mogłam sama wstać z łożka do toalety oddalonej 3 metry od łóżka. Fakt jest cieżko to wszystko znieść, ten codzienny ból różnego rodzaju, odechciewa sie wstawac z łóżka. Rety jak ta choroba potrafi człowieka upodlić, pamiętam jak mama zanosiła mnie dosłownie na plecach do toalety, jak jakaś starsza babka idąca też o kuli wyprzedzała mnie młodą osobe idącą pod górke, wspinaczka po poręczy schodów i spojrzenia sąsiadów pełne litości i żalu, korzystanie z basenu można by dalej wymieniać ale pewnie każdy z was to zna. Ale wiecie co, to że jesteśmy chorzy inni niż wszyscy to tylko znaczy jak jesteście wyjątkowi. Ktoś mi kiedyś powiedział że Pan Bóg nie zsyła na nas więcej niż moglibysmy udźwignąć. Im cieższy przebieg choroby to tylko znak że choroba nie wie jak nas złamać i atakuje coraz mocniej, próbuje zwalić z nóg a i tak każdy z nas zawsze się podnosi i idzie z trudem ale idzie dalej. Jesteście twardsi niż inni zdrowi ludzie, mówie to na wypadek gdyby ktoś z was o tym zapomniał
![;-)](./images/smilies/004.gif)
. Osobiście tak się zawziełam na to choróbsko że po tym wszystkim wypracowałam sobie to że chodze bez kuli, schodze z moim pieskiem z czwartego piętra nawet po pięć razy na dzień, i nawet chodze na obcasach
![8-)](./images/smilies/icon_cool.gif)
. Co jakis czas ląduje w szpitalu i trzeba zaczynać od początku. Jak bym to powiedziała komuś innemu pewnie by powiedział z czego się ciesze że to raczej normalne ale mówie to do was bo wiecie jakie to czasem bywam trudne. Choroba to brzemie, bywa cieżko ale jak to mówią "żywych nas nie wezmą" prawda?