Długo czekałam z tym wpisem wahając się czy nie sprawię komuś tym tematem przykrości. Stwierdziłam jednak, że w sumie chciałabym sama poczytać o hobby ludzi mimo, że sama nie chcę lub nie mogę działać w danym obszarze więc może i tu się nikomu nie narażę.
Do rzeczy więc
Chronologicznie rower był pierwszy. Od chwili kiedy rodzice odczepili mi boczne kółka i poczułam wiatr we włosach rower towarzyszy mi w życiu codziennym. Były lata, kiedy rowerem przemierzałam tysiące km rocznie, a teraz z racji zbyt wielu zajęć i innych pochłaniających czas zajęć rowerkiem jeżdżę rekreacyjnie - ok. 50-70km tygodniowo traktując go jako odskocznię od rzeczywistości. Jak już wyjeżdżam to praktycznie zawsze sama, żeby realizować spontaniczne zachcianki (las, szutr, asfalt, pola) i nie oglądać się na innych. Dzisiaj przyjechałam do rodzinnego miasta i jako, że od 3 lat niemal nie jeździłam po okolicy to pokonałam prawie 50km podziwiając zmieniający się krajobraz i odkrywając to, co mnie tu urzeka. Była i chwila zawahania, kiedy po jakichś 30 min spędzonych na jeździe polnymi drogami nie mogłam znaleźć drogi do asfaltu w interesującym mnie kierunku Pot zrosił mi czoło, lekki strach obleciał bo obrazek wyglądał nie najciekawiej - samotna babka na wielkim wzgórzu, a dookoła hektary pól. Natura jednak wynagordziła mi niepokój duszy widokiem na stadko jelonków (sarenek???) - cudaki
Bieganie to przygoda, która rozpoczęła się w podstawówce, biegi na 600m, na km i przełaje. Był i niechlubny bieg przełajowy w którym z koleżanką postanowiłyśmy pobiec na mirabelki zamiast do mety Dodam, że biegłyśmy jako pierwsze, cała konkurencja daaaleko w tyle i było to ostatnie okrążenie. Nasz trener dłuuugo nie mógł tego przeboleć Mirabelki - smakowite Później nastąpiła kilkunastoletnia cisza biegowa i jakieś 3 lata temu znowu zaczęłam biegać rekreacyjnie, dla siebie, żeby odstresować się i nabrać energii. Zaczęło się od 3km biegu, po miesiącu spokojnie przebiegałam już 8 km i tak w zależności od czasu i chęci biegam mniej lub bardziej regularnie. Jednorazowy rekord to 21 km z tradycyjnym zabłądzeniem na polach i biegiem przez czyjeś uprawy....ojjj ciężko było, ale nie zatrzymałam się ani na chwilę
Jestem pewna, że spora część z Was także w ten sposób próbuje nabrać dystansu do świata, odstresować się czy po prostu mile i aktywnie spędzić czas. Może polecicie jakieś ciekawe rowerowo tereny?
Bieganie i jazda na rowerze
Moderator: Beata:)
Też lubię jeździć na rowerze i biegać, ale niestety, często leń bierze górę ostatnio mój podły nastrój i obowiązki też mi nie pozwalały biegać. Ale jeśli będzie mi SM i wszystko inne sprzyjać to chcę się zacząć przygotowywać kiedyś do maratonu mój sąsiad kiedyś mnie bardzo zmotywował i ciągle mi mówi: biegaj biegaj! To pobiegniemy w maratonie!
Rower raz na jakiś czas, ale to raczej po mieście. Może jak zacznie się rok akademicki to na uczelnię będę jeździć, bo tam chociaż mam gdzie rower zostawić i mam ciągle ścieżki rowerowe a na miejskiej damce po lesie ciężko się jeździ. Ale i tak ją kocham
Ciekawe rowerowo tereny? Mieszkam przy lesie, więc zapraszam
Rower raz na jakiś czas, ale to raczej po mieście. Może jak zacznie się rok akademicki to na uczelnię będę jeździć, bo tam chociaż mam gdzie rower zostawić i mam ciągle ścieżki rowerowe a na miejskiej damce po lesie ciężko się jeździ. Ale i tak ją kocham
Ciekawe rowerowo tereny? Mieszkam przy lesie, więc zapraszam
No to Ania masz super! Ja przeprowadziłam się tydzien temu i las mam też blisko, a żeby było ciekawiej to do mojej kochanej działki na której cały czas się coś dzieje mam jakieś 4 km lasem, piachem i trochę asfaltem. Coś czuję, że przez najbliższy rok to będzie moja standardowa trasa.
Co do maratonu to też mam go w planach, fakt, że przygotowania przerwał mi szpital i wizja sm, ale jak nie maraton to półmaraton z pewnością pokonam
Dobrze, że nie jestem tu sama z tymi biegami i rowerami
p.s. co do roweru to mam poskładanego górala,. leciutki, zwinny taki mały zadzior. Marzy mi się jednak klasyczny holender stunningowany wg. mojej wizji do dostojnych jazd po asfalcie
Co do maratonu to też mam go w planach, fakt, że przygotowania przerwał mi szpital i wizja sm, ale jak nie maraton to półmaraton z pewnością pokonam
Dobrze, że nie jestem tu sama z tymi biegami i rowerami
p.s. co do roweru to mam poskładanego górala,. leciutki, zwinny taki mały zadzior. Marzy mi się jednak klasyczny holender stunningowany wg. mojej wizji do dostojnych jazd po asfalcie
Z bieganiem to u mnie kiepsko ale rowerek TAK TAK TAK!!
Jak tylko forma pozwala to mniej więcej 2 razy w tygodniu po 20-40 km, po mieście, po okolicznych wioskach, lasach, czasem w poszukiwaniu jakiegoś stawiku czy jeziora, bo o rzekę w Łodzi trudno
Super mnie to rozluźnia, oczyszcza głowę z niepotrzebnych napięć i stresów! I humor po takim treningu rewelacyjny. Endorfinki działają cuda!
Chętnie skorzystam!! Szukam nowych ciekawych tras
Jak tylko forma pozwala to mniej więcej 2 razy w tygodniu po 20-40 km, po mieście, po okolicznych wioskach, lasach, czasem w poszukiwaniu jakiegoś stawiku czy jeziora, bo o rzekę w Łodzi trudno
Super mnie to rozluźnia, oczyszcza głowę z niepotrzebnych napięć i stresów! I humor po takim treningu rewelacyjny. Endorfinki działają cuda!
kuczuś pisze:Ciekawe rowerowo tereny? Mieszkam przy lesie, więc zapraszam
Chętnie skorzystam!! Szukam nowych ciekawych tras
Cześć [you]!
"Don't let go, Never give up, It's such a wonderful life!"
"Don't let go, Never give up, It's such a wonderful life!"
nada pisze:Może polecicie jakieś ciekawe rowerowo tereny?
Ane pisze:Szukam nowych ciekawych tras
Malutko wprawdzie, ale coś dla Was znalazłam. Kto wie, może się przyda
Zajrzyjcie >> tutaj <<
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony 2013-08-25, 22:15 przez Beata:), łącznie zmieniany 3 razy.
Rower dla mnie jest od kilku lat rzeczą obcą , bo po prostu go nie mam (ale kiedyś tam miałem ) , jakoś tak się złożyło, ze mieszkam w bloku i nie mam go gdzie trzymać.
Z bieganiem nie mam problemu, przed rzutem kiedy zacząłem sezon sportowy na przełomie kwietnia i maja, biegałem 3 - 4 razy w tygodniu wstając o 4:40 gdzie zaczynałem biegać od 5 do 5:40 i wychodziło rożnym tempem jak to bywało na początku skromne 2 km, a do rzutu wyszło 10 km. Jakoś po solumedrolu chyba się odczmuchałem i znów zacząłem biegać od poprzedniej soboty, a tych wyskoków rannych było na razie 4. Ale jest póki co masakra, szybko się mecze, nie to co przed rzutem, myślę ze powrót do formy, która miałem wcześniej zajmie mi dużo czasu.
Z bieganiem nie mam problemu, przed rzutem kiedy zacząłem sezon sportowy na przełomie kwietnia i maja, biegałem 3 - 4 razy w tygodniu wstając o 4:40 gdzie zaczynałem biegać od 5 do 5:40 i wychodziło rożnym tempem jak to bywało na początku skromne 2 km, a do rzutu wyszło 10 km. Jakoś po solumedrolu chyba się odczmuchałem i znów zacząłem biegać od poprzedniej soboty, a tych wyskoków rannych było na razie 4. Ale jest póki co masakra, szybko się mecze, nie to co przed rzutem, myślę ze powrót do formy, która miałem wcześniej zajmie mi dużo czasu.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Luka, łącznie zmieniany 1 raz.
...
Luka - ja przed rzutem też mega aktywna byłam, teraz wzięłam się za siebie bo zauważyłam, że źle ze mną. Rzutu specjalnie ciężkiego nie miałam więc pewnie mi łatwiej, ale z powodu "zastania się" wszelkie skłony i rozciąganie boli, oj boli
Trzymam kciuki za Twoje rozbieganie i powrót do formy
p.s. od września zamieszkam na wsi i będzie to dla mnie szok poznawczy zwłaszcza w kwestii biegania. Już boję się tych psów, które będą mnie gonić, miejscowych, którzy będą pukać się w głowę itp.
Trzymam kciuki za Twoje rozbieganie i powrót do formy
p.s. od września zamieszkam na wsi i będzie to dla mnie szok poznawczy zwłaszcza w kwestii biegania. Już boję się tych psów, które będą mnie gonić, miejscowych, którzy będą pukać się w głowę itp.
ja na rowerze jezdze bardzo rzadko, bo zwyczajnie za tym nie przepadam, ale bieganie to juz inna bajka.
Przed diagnoza (szczytowy moment to zeszle lato) biegalam po 10 km 3 dni, potem dzien przerwy, znow trzy dni i tak w kolko. Po szpitalu i sterydach probowalam troszke biegac, ale "odchorowywalam" to przez reszte dnia, wiec na kilku probach sie skonczylo.
Jakies dwa tygodnie temu znow wrocilam do biegania i... czuje sie prawie jak nowo narodzona Co prawda dystans jest znacznie krotszy (ok. 6 km) i wolniej go pokonuje, bo gdzies zgubilam dawne sily, ale i tak bardzo mi to pomaga. Mrowienia nog, ktore w pewnym momencie bardzo mi dokuczaly nie sa juz tak odczuwalne. Nie ukrywam, ze bieganie pomaga mi psychicznie zapanowac nad soba i choroba - wczesniej, kiedy tylko mnie cos zabolalo, zastanawialam sie czy to nie kolejny objaw SM, a teraz jak bola nogi to wiem, ze to przez sport.
Wydaje mi sie, ze w jakims sensie odkad dowiedzialam sie co mi jest balam sie biegac, ale kiedy sie przelamalam okazalo sie, ze bardzo korzystnie wplywa to na moj organizm.
Przed diagnoza (szczytowy moment to zeszle lato) biegalam po 10 km 3 dni, potem dzien przerwy, znow trzy dni i tak w kolko. Po szpitalu i sterydach probowalam troszke biegac, ale "odchorowywalam" to przez reszte dnia, wiec na kilku probach sie skonczylo.
Jakies dwa tygodnie temu znow wrocilam do biegania i... czuje sie prawie jak nowo narodzona Co prawda dystans jest znacznie krotszy (ok. 6 km) i wolniej go pokonuje, bo gdzies zgubilam dawne sily, ale i tak bardzo mi to pomaga. Mrowienia nog, ktore w pewnym momencie bardzo mi dokuczaly nie sa juz tak odczuwalne. Nie ukrywam, ze bieganie pomaga mi psychicznie zapanowac nad soba i choroba - wczesniej, kiedy tylko mnie cos zabolalo, zastanawialam sie czy to nie kolejny objaw SM, a teraz jak bola nogi to wiem, ze to przez sport.
Wydaje mi sie, ze w jakims sensie odkad dowiedzialam sie co mi jest balam sie biegac, ale kiedy sie przelamalam okazalo sie, ze bardzo korzystnie wplywa to na moj organizm.
But I won't cry for yesterday
There's an ordinary world
Somehow I have to find
And as I try to make my way
To the ordinary world
I will learn to survive
There's an ordinary world
Somehow I have to find
And as I try to make my way
To the ordinary world
I will learn to survive
kuczuś pisze:To zapraszam do lasu Łagiewnickiego
Jeszcze w tym tygodniu wjadę
AlexL4 pisze:a teraz jak bola nogi to wiem, ze to przez sport
Widzę, że stosujesz tę samą teorię co ja Skoro i tak boli to lepiej myśleć, że to przez ćwiczenia niż z choroby
Cześć [you]!
"Don't let go, Never give up, It's such a wonderful life!"
"Don't let go, Never give up, It's such a wonderful life!"
Jeżdżę, jeżdżę Do pracy, co centrum, po coś tam do dalszego sklepu, do doktorów. I jeszcze czasem po nic, albo żeby zdjęcia porobić. Ale zdecydowanie częściej jadę gdzieś rowerem, niż wychodzę na rower. Zresztą mieście rowerem najwygodniej. No, póki śnieg nie spadnie. Jak on spada, ja odpadam. Jak deszcz leje też. I jak jest lód. Czyli proszę o długą jesień I potem krótką zimę.
Mam Herkulesa, mniej więcej mojego rówieśnika (chociaż ze mną jest raptem ze 3 lata).
Pseudonim dla wtajemniczonych: Szprotek. To przez jednego kolarza, co mu ubliżał od szrotu.
Rower moja radość, moja wolność
A co do biegania - nie praktykuję. Mrówki mnie obłażą po pierwszych krokach. Takie z nieprzyjemnych. Może nie umiem biegać?
Mam Herkulesa, mniej więcej mojego rówieśnika (chociaż ze mną jest raptem ze 3 lata).
Pseudonim dla wtajemniczonych: Szprotek. To przez jednego kolarza, co mu ubliżał od szrotu.
Rower moja radość, moja wolność
A co do biegania - nie praktykuję. Mrówki mnie obłażą po pierwszych krokach. Takie z nieprzyjemnych. Może nie umiem biegać?
It doesn't get any easier; you just go faster.
Wróć do „Jak spędzasz swój wolny czas...”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 114 gości