Witam wszystkich forumowiczów
; pierwszy mój post na tym forum
Myślę, że jestem weteranem wśród ofiar diagnostyki w kierunku SM. Trwała ona u mnie ponad 10 lat (!). W trakcie kilkunastu pobytów w CSK MSW wykonano mi 6 (może nawet więcej, ale nie chce mi się sprawdzać już kart szpitalnych
) nakłuć lędźwiowych. Mam to szczęście, że nie cierpię na zespół popunkcyjny. Przekonałem się, gdy po pierwszej punkcji wstałem z łóżka do wc po trzech godzinach. Boleć akurat ja myślę, że to nie boli, chociaż przyjemne nie jest. Wykonywano je mi zarówno w pozycji leżącej, jak i na siedząco. Ze znieczuleniem, jak i bez. Najbardziej mnie irytowało, gdy lekarz nie mógł wkłuć się za pierwszym razem i musiał próbować ponownie (rekordzista po czwartym podejściu zawołał koleżankę, która zrobiła to za pierwszym
). Teraz mogą lekarze używać nowych cieńszych igieł, które wymagają krótszego pozostawania na płasko. Po ostatniej punkcji wstałem po 1,5 godziny. W trakcie diagnostyki jednak leżałem z pacjentem, który po dwóch tygodniach od zabiegu nie mógł głowy podnieść. Czyli po prostu każdy przypadek jest indywidualny.
Każdemu mogę tylko poradzić; nie bać się i wierzyć, że będzie wszystko dobrze. Wierzyć (wogóle) każdemu polecam