mój początek...
: 2008-04-03, 16:13
Nie wiem kiedy był. lekarze twierdza że mam sm już od ładnych kilku lat...
Zaczęło się od tego że kilka lat temu przez dłuższy czas mialam niedowład prawej reki (latem),a zaraz po nim siadł mi wzrok i równowaga, tak że czułam się jak dziecko we mgle. Ale ponieważ wychowano mnie tak ze do lekarza idzie się dopiero kiedy sie umiera, zbagatelizowałam wszystko (bo przeszło).
Wróciło dopiero jakoś pod koniec lutego tego roku. Tym razem najpierw zyskałam stały ironiczny grymas po prawej stronie twarzy, następnie całkowity brak równowagi, po tygodniu zaczęło ustępować, kiedy grymas zniknął obudziłam się z całkowitym zezem i niemożnością wstania z łóżka czy zjedzenia czegokolwiek. Narzeczony odwiózł (zaniósł)mnie do szpitala na Szaserów i tam przeleżałam tydzień przy czym wszystko minęło. Lekarze pocieszali że wszystko jest pięknie i jak cudnie że znowu się uśmiecham. Dopiero kiedy poszłam po wypis mój lekarz prowadzący z pięknym uśmiechem zakomunikował mi że mam SM i że jestem kretynką że wcześniej czegoś nie zrobiłam (przecież dwudziestoletni człowiek od zwykłego problemu z ręką nie prorokuje sobie stwardnienia rozsianego!?) Wywalił mnie za drzwi z receptą na Medrol, powiedział że umówił mnie na wizytę kontrolną za miesiąc, kiedy starałam się do niego po miesiącu dobić pocałowałam kilka razy klamkę, służba zdrowia się na mnie wypięła. Gdyby nie lekarze prywatni nie wiem co by było, cały czas chodzę zdrętwiała i osłabiona
Czas najwyższy emigrować!!
Eh, wylałam trochę żółci, ale lepiej mi
Zaczęło się od tego że kilka lat temu przez dłuższy czas mialam niedowład prawej reki (latem),a zaraz po nim siadł mi wzrok i równowaga, tak że czułam się jak dziecko we mgle. Ale ponieważ wychowano mnie tak ze do lekarza idzie się dopiero kiedy sie umiera, zbagatelizowałam wszystko (bo przeszło).
Wróciło dopiero jakoś pod koniec lutego tego roku. Tym razem najpierw zyskałam stały ironiczny grymas po prawej stronie twarzy, następnie całkowity brak równowagi, po tygodniu zaczęło ustępować, kiedy grymas zniknął obudziłam się z całkowitym zezem i niemożnością wstania z łóżka czy zjedzenia czegokolwiek. Narzeczony odwiózł (zaniósł)mnie do szpitala na Szaserów i tam przeleżałam tydzień przy czym wszystko minęło. Lekarze pocieszali że wszystko jest pięknie i jak cudnie że znowu się uśmiecham. Dopiero kiedy poszłam po wypis mój lekarz prowadzący z pięknym uśmiechem zakomunikował mi że mam SM i że jestem kretynką że wcześniej czegoś nie zrobiłam (przecież dwudziestoletni człowiek od zwykłego problemu z ręką nie prorokuje sobie stwardnienia rozsianego!?) Wywalił mnie za drzwi z receptą na Medrol, powiedział że umówił mnie na wizytę kontrolną za miesiąc, kiedy starałam się do niego po miesiącu dobić pocałowałam kilka razy klamkę, służba zdrowia się na mnie wypięła. Gdyby nie lekarze prywatni nie wiem co by było, cały czas chodzę zdrętwiała i osłabiona
Czas najwyższy emigrować!!
Eh, wylałam trochę żółci, ale lepiej mi